KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA
W drodze do budynku nr 2 musiałam wysłuchiwać narzekań mojej towarzyszki. Wszedłszy do pomieszczenia, dostrzegłam z ulgą, że moja ławka jest pusta. Pan Sill, który o dziwo był w klasie jeszcze przed dzwonkiem, chodził po klasie i kładł na każdej ławce po jednej kartce. Do dzwonka pozostało jeszcze parę minut, więc salę wypełniał szmer uczniowskich rozmów. Usiadłam do ławki i wyciągnęłam potrzebne rzeczy. Zaczęłam bezinteresownie bazgrolić po okładce zeszytu, aby zaraz potem zmazać to gumką. Do moich uszu dotarł wyraźny odgłos odsuwania krzesła mojej ławki, ale postanowiłam to zignorować. Całą moją uwagę skupiłam na czynności, którą zajmowałam się jeszcze przed kilkoma sekundami.
- Cześć - powiedział cichym, melodyjnym głosem. Przerażona i przejęta tym, że się do mnie odzywa, początkowo nie zwróciłam się w jego stronę. Ciekawość i pożądanie, aby po raz kolejny ujrzeć jego szmaragdowe tęczówki zwyciężyły. Podniosłam głowę. Był odwrócony w moją stronę. Miał potargane i mokre włosy, tak jakby jeszcze kilka minut temu brał prysznic. Spoglądał na mnie przyjaźnie, z delikatnym uśmiechem na idealnych ustach.
- Cześć
Nie podjął żadnego tematu, więc zawiedziona odwróciłam głowę. Ku mojej uciesze pan Sill rozpoczął lekcje. Na ławce leżą kartki dotyczące omawiania naszej lektury. Mamy na niej zapisać co było powodem cierpienia Tristana i Izoldy.
- Miłość - usłyszałam mojego towarzysza, który wpatrywał się w leżącą przed nami kartkę. Spojrzałam na niego podnosząc wyżej brwi w geście niewiedzy. Mimo, iż nie spoglądał na moją twarz , powtórzył:
- Miłość. Powodem ich cierpienia była miłość.
Odwrócił się w moją stronę. Mój wzrok wylądował na jego wydatnych, lecz lekko spierzchniętych wargach. Pokręciłam się nerwowo na krzesełku, mając nadzieję, że to odwróci moją uwagę od Harrego.
- Uważasz, że miłość jest pasożytem? - mój głos był niepewny i zachrypnięty. Dłonie położyłam na kolanach i przeniosłam wzrok na ławkę. Byłam pewna, że na moich policzkach ukazały się rumieńce, ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje ciśnienie wzrosło, kiedy tylko odważyłam się odezwać do chłopaka.
- W niektórych przypadkach najwidoczniej tak. Myślę również, że Izolda zachowała się odrobinę nieodpowiedzialnie. Oczywiście chciała ochronić Tristana, ale jakim kosztem...?
Barwa jego głosu zmieniła się na bardziej przyjazny. Próbował nawiązać rozmowę, czy chciał po prostu wykonać zadnie jak najbardziej precyzyjnie, analizując wszystkie wątki.
Spojrzałam na jego dłonie ułożone jedna na drugiej spoczywające na jego udach. Całym ciałem zwrócony był w moją stronę. Oczekiwał odpowiedzi, która mogłaby zawierać kolejny pretekst do rozmowy.
- Kochała go. Pokazała swoją prawdziwą twarz. Czy musiała wyjawiać prawdziwe imię? Czy to by coś zmieniło względem nich?
- Myślę, że tak. Gdyby od początku była z nim szczera nie spotkaliby się z tak okrutnym losem.
Jego kolana znajdowały się tuż obok moich lekko się musając. Jego wzrok mnie obezwładnił. Szmaragdowe tęczówki, w których dostrzec było można płynną zieleń spojoną z wiwatującymi iskierkami. Zmarszczył czoło, łącząc szerokie brwi.
- Gdy jesteś zakochany nie przejmujesz się konsekwencjami. Robisz to co cię uszczęśliwi.
Czy właśnie mówię o sobie? To jest nieprawdopodobnie śmieszne.
- Nie jestem pewien. - odpowiedział szybko i odwrócił wzrok. Podrapałam się delikatnie w skroń, aby zrozumieć cokolwiek z jego wypowiedzi.
- To znaczy... - zachęciłam go do dalszego wywodu. Odwrócił się w moją stronę i szepnął :
- Nie kochałem nikogo wystarczająco mocno, aby oddać się temu w całości.
Wstał, rzucił krótkie ' cześć ' i wyszedł z klasy. Rozbrzmiał dzwonek.
- Nie masz pojęcia co się stało! - krzyknęła Lily od razu kiedy tylko zobaczyła mnie na stołówce szkolnej. Spojrzałam na nią pytająco. Ta tylko uśmiechnęła się od ucha do ucha i kontynuowała:
- Idę na randkę!
- Czy mi się zdaje , czy jeszcze wczoraj zachwycałaś się Harrym. - napomknęłam.
- Daj spokój, to przeszłość. - machnęła przed sobą ręką - Nie zgadniesz z kim!
Chwilę naprawdę próbowałam się zastanowić, lecz analizując fakt, iż Lily była dziewczyną, która zdobywała największe zainteresowanie wśród chłopców, odpuściłam. To mógł być każdy. Zaczynając od Stevena Morissa z klasy biologicznej - typowego kujona , kończąc na Benie Charmelanie - najgorętszego i najprzystojniejszego chłopaka według sondy przeprowadzonej przez tutejsze cheerleaderki. Był kapitanem drużyny piłkarskiej i najpopularniejszą osobą płci męskiej w szkole. Każdy początkowo uważał, że Lily i Ben tworzyliby idealną parę. Popularsi.
- Ben?
Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka i uderzyła lekko w ramię.
- To bolało! - złapałam się za bolące miejsce. Zaśmiała się cicho.
- Bo miało! - ciągnęła dalej się śmiejąc - Zgaduj dalej.
Usiadłam przy jednym stoliku na stołówce, tym najbliżej okna. Lily zrobiła podobnie, stawiając jednocześnie na nim tackę z jedzeniem. Wiedziałam, że czym prędzej pęknie i sama powie mi kto to jest.
- To Zayn!
Nie miałam pojęcia o kim mówi. Popatrzyłam na nią jak na głupią, ale zaraz potem skojarzyłam fakty. Harry, Louis...
- Mówisz o ... - nie dała mi skończyć.
- Dokładnie tak. Nie zauważyłam , że chodzą do nas do szkoły. A tu nagle wychodzę z szatni po wf i on mnie zaczepia! Powiedział, że obserwował mnie już jakiś czas i chciałby się umówić! Dasz wiarę?
Szczerze sama nie zdawałam sobie sprawy, że uczęszczają do tej szkoły. Oczywiście wiedziałam, że jest tutaj Harry, ale byłam tak nim pochłonięta, że nie zastanawiałam się co z resztą członków zespołu.
- Rany, to świetnie - powiedziałam zabierając się za swój lunch. Ona gwałtownie opuściła głowę na swoje ręce, lekko w nie uderzając.
- To świetnie? Kobieto to niesamowite! Nie sądzisz, że jest naprawdę przystojny, a te... - przestałam jej słuchać i zamknęłam się w swoim świecie. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego taka dziewczyna jak Lily zaczęła się interesować taką "szarą myszką" jak ja. Wszyscy próbują nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, ale ona ich odtrąca. Ona pewnie nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest lubiana. Spojrzałam na nią. Kręciła się na krześle z podekscytowania, a na jej twarzy rozpościerał się szeroki uśmiech. Chłopak jest wielkim szczęściarzem..
Szkołę opuściłam parę minut po 15. Wsiadłam do swojego garbusa i mocno zatrzasnęłam drzwi. Chwyciłam za kolebkę w celu wpuszczenia odrobiny świeżego powietrza, i zaczęłam nią kręcić. Wsadziłam kluczyki do stacyjki i przekręciłam nim, tak, że poczułam lekkie zgrzytanie silnika. Poczekałam chwilę, aż ciśnienie się unormuje i ruszyłam. Kiedy wyjeżdżałam z parkingu minęłam samochód Harrego, o który opierał się on sam.
Po dwóch nagłych hamowaniach, jednej przejażdżce przez czerwone światło i zawale serca dotarłam do Ice Castle. Sięgnęłam po klamkę i naparłam na nią, lecz nie drzwi nie chciały odpuścić. Wyciągnęłam nogę i kopnęłam je, na co otworzyły się z hałasem. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę budynku. Kiedy przekroczyłam próg kawiarni, poczułam szczypanie policzków. Temperatura znacznie różniła się od tej na dworze. Za barem stała moja matka, która przyjmowała zamówienie od starszego mężczyzny z siwą brodą. Postanowiłam, że nie będę jej przeszkadzała i przywitam się później. Usadowiłam się na ulubionej czerwonej sofie, którą zajmuję zawsze kiedy tutaj jestem. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na koniec kanapy. Chwyciłam za pudełka płyt, w których znajdowały się filmy o rozmaitych gatunkach. Od filmu akcji , aż do dramatu i romansu. W oczy rzucały mi się różne tytuły. Romeo i Julia, Duma i uprzedzenie, Szybcy i Wściekli, Harry Potter, Love Actually, Titanic, ale jako, że na lekcji angielskiego zajmujemy się książką ' Tristan i Izolda ' , postanowiłam, że włączę właśnie ten film. Mimo, iż oglądałam już go kilka razy, za każdym razem powoduje u mnie inne uczucia. Złość - kiedy Izolda okłamuje Tristana, rozczarowanie - w momencie, w którym Izolda nie chce uciec z ukochanym, wzruszenie- podczas śmierci Tristana i ekscytacje- którą zawiera pierwszy akt miłosny głównych bohaterów. Po włożeniu płyty do odtwarzacza, wygodnie usadowiłam się na sofie, a nogi położyłam na niewielkiej pufie znajdującej się obok kanapy. Kiedy dotarłam do sceny, w której Izolda znajduje nieprzytomnego Tristana na plaży ktoś oparł się tył sofy. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę nieznajomego, który przerywa mi oglądanie filmu. Kiedy tylko ujrzałam jego twarz poderwałam się i usiadłam prosto.
- Długo tu jesteś? - spytałam, kiedy odzyskałam głos po szoku jaki towarzyszył mi jeszcze parę sekund temu. Zdjął płaszcz i położył go na pufie, na której przed chwilą spoczywały moje nogi. Przeczesał swoje loki i podszedł bliżej.
- Chwilę. Mogę obejrzeć z tobą? - spytał, a moje ciało zadrżało na myśl, że mam spędzić z nim ponad godzinę, w jednym pomieszczeniu, na jednej sofie, tuż obok siebie. Przesunęłam się delikatnie ustępując mu kawałek kanapy. Kiwnęłam głową na znak zgody. Chłopak uśmiechnął się i zajął wskazane przeze mnie miejsce. Jego plecy wylądowały na oparciu, a nogi wyciągnął,aby po chwili położyć je na wolnej pufie, która stało obok tej, na której leżała kurtka Harrego. Chwilę zostałam w poprzedniej pozycji, lecz później usłyszałam jego głos :
- Wygodnie ci? - chłopak najprawdopodobniej zauważył moje dziwne zachowanie, dlatego zwrócił mi uwagę. Pokręciłam się na kanapie, ale zaraz oparłam swoje ciało na jednym z sosnowych ram. Minęło ponad trzydzieści minut, a my nadal siedzieliśmy w ciszy, oglądając film. Przyznając, moja pozycja nie była za wygodna, więc przeciągnęłam się lekko, tak, aby nie zahaczyć Harrego. Zupełnie przypadkiem moja stopa otarła się o jego udo. Spanikowałam i szybko ją odsunęłam, a zaraz potem spojrzałam na chłopaka. Jego tęczówki wpatrywały się w moje. Na chwilę przeniósł wzrok na moją nogę, na co ja się zarumieniłam, aby zaraz potem powrócić na poprzednie miejsce.
- Jest ci gorąco? - spytał, a ja spojrzała na niego nie wiedząc o co mu chodzi. Podniósł rękę i położył palec wskazujący na swoim policzku. Ohh...Natychmiastowo odwróciłam wzrok, aby skierować go na jakże interesujące w tamtej chwili moje trampki.
- Nie - odpowiedziałam krótko i ledwo słyszalnie, i powróciłam do filmu. Zauważyłam, że Harry wstaje i odchodzi. Wiedząc, że już mnie nie widzi, spuściłam głowę w geście zawiedzenia. Zostawił mnie? Bez pożegnania? Wprowadziłam go w zakłopotanie? Tysiące pytań pojawiło się w mojej głowie, ale na żadne nie znałam odpowiedzi. Mój wzrok spoczął na płaszczu Harrego. Chwila...płaszcz Harrego. Nie mógł wyjść. Zabrałby ze sobą swoją kurtkę. Wtedy usłyszałam cichy odgłos obijania szklanki o stolik. Podniosłam głowę, a na stoliku ujrzałam dwa kubki gorącej czekolady.
- Nie wiedziałem co lubisz. Jeśli chcesz mogę odnieść...- podrapał się po głowie.
- Nie, nie. Jest w porządku. Dziękuję. - na moich policzkach po raz trzeci tego dnia pojawiły się rumieńce. Harry podwinął rękawy koszuli do łokci. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na jego ubiór. Miał na sobie siwą koszulkę, która okalała jego zbudowaną klatkę piersiową, fioletową, luźną koszulę, którą pozostawił rozpiętą, a ciemne jeansy opinały jest chude, lecz umięśnione nogi. Wyglądał jak typowy nastolatek. Choć wyróżniała go niesamowita uroda i idealne ciało, nadal pozostawał tym samym chłopakiem, którym był przed X-Factorem.
- Nie smakuje ci?
- Co? Nie, nie. - zaczęłam się tłumaczyć - po prostu się zamyśliłam. Przytaknął głową.
- Często ci się to zdarza? - zaśmiał się, zanurzając po raz kolejny usta w kubku z czekoladą.
- Hm. Czasami. - czekał na dalszą część - Zdarza się, że ląduję w swoim świecie. Jestem tam tylko ja i to co chcę w tym świecie zobaczyć. Bez problemów, kłopotów, jakichkolwiek zmartwień. Choć na chwilę mogę odpocząć od codziennego zgiełku.
- Nie jesteś zadowolona z tego co cię otacza? - zadał kolejne pytanie. Oblizał znajdujące się na jego wargach resztki napoju, a ja się rozpływałam.
- Zależy o co pytasz. - powiedziałam krótko, mając na myśli tą chwilę i jego.
- O twoje życie.
Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Pytanie wymaga racjonalnej odpowiedzi. Nie mogę rzucić kulą o płot, byle się wykręcić.
- Życie jest okrutne i niesprawiedliwe. - na myśli miałam rozwód rodziców - Niektóre sytuacje wymagają chwili wytchnienia. Mimo, że spotkało mnie kilka rzeczy, które nie powodują mojej radości, podoba mi się to. Podoba mi się to życie.
- Tak, życie daje popalić. Ale niektóre sytuacje, te niekoniecznie dobre, powodują, że w przyszłości jesteśmy bardziej szczęśliwi.
Przytaknęłam na znak zgody.
- Tak. Masz rację.
Chłopak oderwał się od kubka i wtedy zauważyłam ' wąsy ' z czekolady . Zachichotałam, co nie uszło uwadze chłopaka. Spojrzał na mnie pytająco. Wskazałam kciukiem na miejsce, w którym jest ubrudzony. Harry zarumienił się, sięgnął po serwetkę i szybko wytarł okolice ust.
***
W końcu się wzięłam, ponieważ powiedziałam sobie, że nie mogę ponownie zaniedbać tego bloga. Pewnie nie jest długi :( , ale mam nadzieję, że choć odrobinę się wam spodoba.
Są i kolejne sytuacje z Harrym i Mią :) Myślę, że rozdziały będą pojawiały się w weekendy, chyba, że znajdę czas w tygodniu. :)
Chciałabym serdecznie podziękować mojej wiernej czytelniczce Eleanor , dzięki której dalej prowadzę losy Mii. :) Bez niej pewnie by mnie tu nie było! Zapraszam na jej bloga: http://troublemakerimagine.blogspot.com/ :)
- Miłość - usłyszałam mojego towarzysza, który wpatrywał się w leżącą przed nami kartkę. Spojrzałam na niego podnosząc wyżej brwi w geście niewiedzy. Mimo, iż nie spoglądał na moją twarz , powtórzył:
- Miłość. Powodem ich cierpienia była miłość.
Odwrócił się w moją stronę. Mój wzrok wylądował na jego wydatnych, lecz lekko spierzchniętych wargach. Pokręciłam się nerwowo na krzesełku, mając nadzieję, że to odwróci moją uwagę od Harrego.
- Uważasz, że miłość jest pasożytem? - mój głos był niepewny i zachrypnięty. Dłonie położyłam na kolanach i przeniosłam wzrok na ławkę. Byłam pewna, że na moich policzkach ukazały się rumieńce, ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje ciśnienie wzrosło, kiedy tylko odważyłam się odezwać do chłopaka.
- W niektórych przypadkach najwidoczniej tak. Myślę również, że Izolda zachowała się odrobinę nieodpowiedzialnie. Oczywiście chciała ochronić Tristana, ale jakim kosztem...?
Barwa jego głosu zmieniła się na bardziej przyjazny. Próbował nawiązać rozmowę, czy chciał po prostu wykonać zadnie jak najbardziej precyzyjnie, analizując wszystkie wątki.
Spojrzałam na jego dłonie ułożone jedna na drugiej spoczywające na jego udach. Całym ciałem zwrócony był w moją stronę. Oczekiwał odpowiedzi, która mogłaby zawierać kolejny pretekst do rozmowy.
- Kochała go. Pokazała swoją prawdziwą twarz. Czy musiała wyjawiać prawdziwe imię? Czy to by coś zmieniło względem nich?
- Myślę, że tak. Gdyby od początku była z nim szczera nie spotkaliby się z tak okrutnym losem.
Jego kolana znajdowały się tuż obok moich lekko się musając. Jego wzrok mnie obezwładnił. Szmaragdowe tęczówki, w których dostrzec było można płynną zieleń spojoną z wiwatującymi iskierkami. Zmarszczył czoło, łącząc szerokie brwi.
- Gdy jesteś zakochany nie przejmujesz się konsekwencjami. Robisz to co cię uszczęśliwi.
Czy właśnie mówię o sobie? To jest nieprawdopodobnie śmieszne.
- Nie jestem pewien. - odpowiedział szybko i odwrócił wzrok. Podrapałam się delikatnie w skroń, aby zrozumieć cokolwiek z jego wypowiedzi.
- To znaczy... - zachęciłam go do dalszego wywodu. Odwrócił się w moją stronę i szepnął :
- Nie kochałem nikogo wystarczająco mocno, aby oddać się temu w całości.
Wstał, rzucił krótkie ' cześć ' i wyszedł z klasy. Rozbrzmiał dzwonek.
- Nie masz pojęcia co się stało! - krzyknęła Lily od razu kiedy tylko zobaczyła mnie na stołówce szkolnej. Spojrzałam na nią pytająco. Ta tylko uśmiechnęła się od ucha do ucha i kontynuowała:
- Idę na randkę!
- Czy mi się zdaje , czy jeszcze wczoraj zachwycałaś się Harrym. - napomknęłam.
- Daj spokój, to przeszłość. - machnęła przed sobą ręką - Nie zgadniesz z kim!
Chwilę naprawdę próbowałam się zastanowić, lecz analizując fakt, iż Lily była dziewczyną, która zdobywała największe zainteresowanie wśród chłopców, odpuściłam. To mógł być każdy. Zaczynając od Stevena Morissa z klasy biologicznej - typowego kujona , kończąc na Benie Charmelanie - najgorętszego i najprzystojniejszego chłopaka według sondy przeprowadzonej przez tutejsze cheerleaderki. Był kapitanem drużyny piłkarskiej i najpopularniejszą osobą płci męskiej w szkole. Każdy początkowo uważał, że Lily i Ben tworzyliby idealną parę. Popularsi.
- Ben?
Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka i uderzyła lekko w ramię.
- To bolało! - złapałam się za bolące miejsce. Zaśmiała się cicho.
- Bo miało! - ciągnęła dalej się śmiejąc - Zgaduj dalej.
Usiadłam przy jednym stoliku na stołówce, tym najbliżej okna. Lily zrobiła podobnie, stawiając jednocześnie na nim tackę z jedzeniem. Wiedziałam, że czym prędzej pęknie i sama powie mi kto to jest.
- To Zayn!
Nie miałam pojęcia o kim mówi. Popatrzyłam na nią jak na głupią, ale zaraz potem skojarzyłam fakty. Harry, Louis...
- Mówisz o ... - nie dała mi skończyć.
- Dokładnie tak. Nie zauważyłam , że chodzą do nas do szkoły. A tu nagle wychodzę z szatni po wf i on mnie zaczepia! Powiedział, że obserwował mnie już jakiś czas i chciałby się umówić! Dasz wiarę?
Szczerze sama nie zdawałam sobie sprawy, że uczęszczają do tej szkoły. Oczywiście wiedziałam, że jest tutaj Harry, ale byłam tak nim pochłonięta, że nie zastanawiałam się co z resztą członków zespołu.
- Rany, to świetnie - powiedziałam zabierając się za swój lunch. Ona gwałtownie opuściła głowę na swoje ręce, lekko w nie uderzając.
- To świetnie? Kobieto to niesamowite! Nie sądzisz, że jest naprawdę przystojny, a te... - przestałam jej słuchać i zamknęłam się w swoim świecie. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego taka dziewczyna jak Lily zaczęła się interesować taką "szarą myszką" jak ja. Wszyscy próbują nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, ale ona ich odtrąca. Ona pewnie nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest lubiana. Spojrzałam na nią. Kręciła się na krześle z podekscytowania, a na jej twarzy rozpościerał się szeroki uśmiech. Chłopak jest wielkim szczęściarzem..
Szkołę opuściłam parę minut po 15. Wsiadłam do swojego garbusa i mocno zatrzasnęłam drzwi. Chwyciłam za kolebkę w celu wpuszczenia odrobiny świeżego powietrza, i zaczęłam nią kręcić. Wsadziłam kluczyki do stacyjki i przekręciłam nim, tak, że poczułam lekkie zgrzytanie silnika. Poczekałam chwilę, aż ciśnienie się unormuje i ruszyłam. Kiedy wyjeżdżałam z parkingu minęłam samochód Harrego, o który opierał się on sam.
Po dwóch nagłych hamowaniach, jednej przejażdżce przez czerwone światło i zawale serca dotarłam do Ice Castle. Sięgnęłam po klamkę i naparłam na nią, lecz nie drzwi nie chciały odpuścić. Wyciągnęłam nogę i kopnęłam je, na co otworzyły się z hałasem. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę budynku. Kiedy przekroczyłam próg kawiarni, poczułam szczypanie policzków. Temperatura znacznie różniła się od tej na dworze. Za barem stała moja matka, która przyjmowała zamówienie od starszego mężczyzny z siwą brodą. Postanowiłam, że nie będę jej przeszkadzała i przywitam się później. Usadowiłam się na ulubionej czerwonej sofie, którą zajmuję zawsze kiedy tutaj jestem. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na koniec kanapy. Chwyciłam za pudełka płyt, w których znajdowały się filmy o rozmaitych gatunkach. Od filmu akcji , aż do dramatu i romansu. W oczy rzucały mi się różne tytuły. Romeo i Julia, Duma i uprzedzenie, Szybcy i Wściekli, Harry Potter, Love Actually, Titanic, ale jako, że na lekcji angielskiego zajmujemy się książką ' Tristan i Izolda ' , postanowiłam, że włączę właśnie ten film. Mimo, iż oglądałam już go kilka razy, za każdym razem powoduje u mnie inne uczucia. Złość - kiedy Izolda okłamuje Tristana, rozczarowanie - w momencie, w którym Izolda nie chce uciec z ukochanym, wzruszenie- podczas śmierci Tristana i ekscytacje- którą zawiera pierwszy akt miłosny głównych bohaterów. Po włożeniu płyty do odtwarzacza, wygodnie usadowiłam się na sofie, a nogi położyłam na niewielkiej pufie znajdującej się obok kanapy. Kiedy dotarłam do sceny, w której Izolda znajduje nieprzytomnego Tristana na plaży ktoś oparł się tył sofy. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę nieznajomego, który przerywa mi oglądanie filmu. Kiedy tylko ujrzałam jego twarz poderwałam się i usiadłam prosto.
- Długo tu jesteś? - spytałam, kiedy odzyskałam głos po szoku jaki towarzyszył mi jeszcze parę sekund temu. Zdjął płaszcz i położył go na pufie, na której przed chwilą spoczywały moje nogi. Przeczesał swoje loki i podszedł bliżej.
- Chwilę. Mogę obejrzeć z tobą? - spytał, a moje ciało zadrżało na myśl, że mam spędzić z nim ponad godzinę, w jednym pomieszczeniu, na jednej sofie, tuż obok siebie. Przesunęłam się delikatnie ustępując mu kawałek kanapy. Kiwnęłam głową na znak zgody. Chłopak uśmiechnął się i zajął wskazane przeze mnie miejsce. Jego plecy wylądowały na oparciu, a nogi wyciągnął,aby po chwili położyć je na wolnej pufie, która stało obok tej, na której leżała kurtka Harrego. Chwilę zostałam w poprzedniej pozycji, lecz później usłyszałam jego głos :
- Wygodnie ci? - chłopak najprawdopodobniej zauważył moje dziwne zachowanie, dlatego zwrócił mi uwagę. Pokręciłam się na kanapie, ale zaraz oparłam swoje ciało na jednym z sosnowych ram. Minęło ponad trzydzieści minut, a my nadal siedzieliśmy w ciszy, oglądając film. Przyznając, moja pozycja nie była za wygodna, więc przeciągnęłam się lekko, tak, aby nie zahaczyć Harrego. Zupełnie przypadkiem moja stopa otarła się o jego udo. Spanikowałam i szybko ją odsunęłam, a zaraz potem spojrzałam na chłopaka. Jego tęczówki wpatrywały się w moje. Na chwilę przeniósł wzrok na moją nogę, na co ja się zarumieniłam, aby zaraz potem powrócić na poprzednie miejsce.
- Jest ci gorąco? - spytał, a ja spojrzała na niego nie wiedząc o co mu chodzi. Podniósł rękę i położył palec wskazujący na swoim policzku. Ohh...Natychmiastowo odwróciłam wzrok, aby skierować go na jakże interesujące w tamtej chwili moje trampki.
- Nie - odpowiedziałam krótko i ledwo słyszalnie, i powróciłam do filmu. Zauważyłam, że Harry wstaje i odchodzi. Wiedząc, że już mnie nie widzi, spuściłam głowę w geście zawiedzenia. Zostawił mnie? Bez pożegnania? Wprowadziłam go w zakłopotanie? Tysiące pytań pojawiło się w mojej głowie, ale na żadne nie znałam odpowiedzi. Mój wzrok spoczął na płaszczu Harrego. Chwila...płaszcz Harrego. Nie mógł wyjść. Zabrałby ze sobą swoją kurtkę. Wtedy usłyszałam cichy odgłos obijania szklanki o stolik. Podniosłam głowę, a na stoliku ujrzałam dwa kubki gorącej czekolady.
- Nie wiedziałem co lubisz. Jeśli chcesz mogę odnieść...- podrapał się po głowie.
- Nie, nie. Jest w porządku. Dziękuję. - na moich policzkach po raz trzeci tego dnia pojawiły się rumieńce. Harry podwinął rękawy koszuli do łokci. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na jego ubiór. Miał na sobie siwą koszulkę, która okalała jego zbudowaną klatkę piersiową, fioletową, luźną koszulę, którą pozostawił rozpiętą, a ciemne jeansy opinały jest chude, lecz umięśnione nogi. Wyglądał jak typowy nastolatek. Choć wyróżniała go niesamowita uroda i idealne ciało, nadal pozostawał tym samym chłopakiem, którym był przed X-Factorem.
- Nie smakuje ci?
- Co? Nie, nie. - zaczęłam się tłumaczyć - po prostu się zamyśliłam. Przytaknął głową.
- Często ci się to zdarza? - zaśmiał się, zanurzając po raz kolejny usta w kubku z czekoladą.
- Hm. Czasami. - czekał na dalszą część - Zdarza się, że ląduję w swoim świecie. Jestem tam tylko ja i to co chcę w tym świecie zobaczyć. Bez problemów, kłopotów, jakichkolwiek zmartwień. Choć na chwilę mogę odpocząć od codziennego zgiełku.
- Nie jesteś zadowolona z tego co cię otacza? - zadał kolejne pytanie. Oblizał znajdujące się na jego wargach resztki napoju, a ja się rozpływałam.
- Zależy o co pytasz. - powiedziałam krótko, mając na myśli tą chwilę i jego.
- O twoje życie.
Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Pytanie wymaga racjonalnej odpowiedzi. Nie mogę rzucić kulą o płot, byle się wykręcić.
- Życie jest okrutne i niesprawiedliwe. - na myśli miałam rozwód rodziców - Niektóre sytuacje wymagają chwili wytchnienia. Mimo, że spotkało mnie kilka rzeczy, które nie powodują mojej radości, podoba mi się to. Podoba mi się to życie.
- Tak, życie daje popalić. Ale niektóre sytuacje, te niekoniecznie dobre, powodują, że w przyszłości jesteśmy bardziej szczęśliwi.
Przytaknęłam na znak zgody.
- Tak. Masz rację.
Chłopak oderwał się od kubka i wtedy zauważyłam ' wąsy ' z czekolady . Zachichotałam, co nie uszło uwadze chłopaka. Spojrzał na mnie pytająco. Wskazałam kciukiem na miejsce, w którym jest ubrudzony. Harry zarumienił się, sięgnął po serwetkę i szybko wytarł okolice ust.
***
W końcu się wzięłam, ponieważ powiedziałam sobie, że nie mogę ponownie zaniedbać tego bloga. Pewnie nie jest długi :( , ale mam nadzieję, że choć odrobinę się wam spodoba.
Są i kolejne sytuacje z Harrym i Mią :) Myślę, że rozdziały będą pojawiały się w weekendy, chyba, że znajdę czas w tygodniu. :)
Chciałabym serdecznie podziękować mojej wiernej czytelniczce Eleanor , dzięki której dalej prowadzę losy Mii. :) Bez niej pewnie by mnie tu nie było! Zapraszam na jej bloga: http://troublemakerimagine.blogspot.com/ :)
Przepraszam że pod postem, ale nie znalazłam spamownika
OdpowiedzUsuńW świecie pełnym potworów, demonów Alumi, to świeżo upieczona Łowczyni z małym stażem, która wciąż nie może pogodzić się z zaginięciem swojego mistrza. Po wyprawie do stolicy stanie przed zadaniem podróży na północ - Dawnego królestwa smoków, opuszczonej przez ludzi wieki temu. Zadanie to będzie trudne, bo to właśnie to miejsce pochłonęło jej mistrza, ale czy motywacja okaże się silniejsza?
http://w-blasku-lilith.blogspot.com/
Bardzo przepraszam za spam kochanie <3 ale
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://loveispleasure.blogspot.com
gdzie pojawił się nowy rozdział,
oraz na całkiem nową historię! http://astray-soul.blogspot.com
mam nadzieję, że wpadniesz! :*
ojej ojej ojej ten rozdział tak przepięknie Ci wyszedł! z każdym postem piszesz coraz lepiej :)) niesamowicie mi się podoba, no i oczywiście to, że jest wiecej sytuacji między Harry'm, a Mią jest genialne, dziekuję Ci za to <3
OdpowiedzUsuńmisiaku, gdy czytałam notkę pod rozdziałem prawie się popłakałam :') aw aw dziękuję Ci strasznie za wymienienie mnie, to niesamowite wyróżnienie!
plus śliczny szablon masz:)
kocham Cie x
Hahaha rozdział cudowny !!! haha ach najlepsza scenka na kanapie <3 XD napisz szybko next bo już nie możemy się doczekać ! ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy i życzymy weny ;)
http://owszystkimioniczym-1.blogspot.com/