niedziela, 1 grudnia 2013

Piąty " Nieziemski "

     KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA


Podczas lunchu wszyscy rozmawiają już wyłącznie o Harrym. Widziałaś tego nowego, Harrego? Jest boski. - I tak seksowny. Muszę zaprosić go na Bal Jesienny. - Nawet go jeszcze nie znasz. - Nie martw się, poznam.

- Ja cię nie mogę! Widziałaś tego nowego? - Lily usiadła obok mnie, patrząc zza przydługiej grzywki, której końce niemal dotykały jej koniuszka nosa.
- Błagam, ty też? - Potrząsnęłam głową i wgryzam się zielone jabłko, które zamówiłam razem z kremówką i sokiem pomarańczowym.
- Na pewno byś tak nie mówiła, gdybyś chociaż raz na niego spojrzała – odpowiada, wyjmując z torby jedną truskawkową muffinkę . - Harry jest zabójczo przystojny, wprost nieziemski. Musisz go zobaczyć!
Wpatrywałam się bezczynnie w stół. Może po prostu powinnam skłamać? Robi taką aferę, że to prawdopodobnie jedyne wyjście. Tyle, że nie potrafię. Nigdy nie byłam osobą skorą do kłamstwa. Czym prędzej oszustwo wychodziło na jaw, a ja ponosiłam odpowiednie konsekwencje. Nie umiem jej okłamać, jest moją przyjaciółką. Zresztą jedyną.
- Siedziałam obok niego na angielskim. - odezwałam się w końcu cichym głosem. - Musieliśmy skorzystać z jednej książki. Ale...ale nie zwróciłam zbytniej uwagi na jego osobę.
     Zobaczyłam gniewne spojrzenie Lily – Po prostu nie przyjrzałam mu się dobrze.
     - M u s i e l i ś m y ? - Lily zakłada sobie kosmyk włosa za ucho, patrząc dokładnie na            wariatkę, która wypowiedziała te słowa. - Rany, Mia . To naprawdę musiało być                    drastyczne przeżycie, bardzo cierpiałaś? Nawet nie wiesz jakie masz szczęście,                        dziewczyno! Taki chłopak tylko na wyciągnięcie ręki.

    - Kurcze! On tam jest, dokładnie obok nas . - zaczęła krzyczeć Lily, kiedy wyszłyśmy ze         szkoły i skierowałyśmy się w stronę przystanku autobusowego. Z wywiadu przyjaciółki,           byłam pewna, że Harry znajduje się na końcu parkingu, tuż obok swojego samochodu. -         Zrób coś dla mnie, odwróć się i popatrz na niego, a potem spojrzysz w moje oczy i                 powiesz, że nie powoduje on u ciebie dreszczy ani zawrotów głowy.
Lily zaczęła ciągnąć mnie za ramię, widząc, że nie mam zamiaru jej ulec. Jęknęłam z irytacji i niezadowolenia. Zrobiłam to. Przecież nie mogę unikać go do końca życia. Wzdychnęłam głośno i podniosłam głowę . Ale to co ujrzałam zaparło mi dech w piersiach, niemal pozbawiło przytomności i rozsądnego myślenia. I chociaż Lily zaczęła do mnie machać, klaskać i robić różne dziwne rzeczy,aby odwrócić moja uwagę – na marne. Oczywiście, że chciałabym przestać wpatrywać się w 'nowego' , bo zachowuję się jak ostatnia idiotka , ale najzwyczajniej w świecie nie potrafię. I nie chodzi o to, że jest niezaprzeczalnie przystojny, a jego lśniące, brązowe loki opadają na nieskazitelną twarz, otaczając idealnie wyrzeźbione kości policzkowe... Chodzi o to, że kiedy podnosi wzrok i patrzy na mnie, widzę, że jego szmaragdowe oczy są głębokie, iskrzące się i znajome. I te usta! Wydatne o idealnym kształcie ich linii. I ciało przyodziane w czerń.
- Mia? Haloo! Obudź się. - Lily odwróciła się zmieszana w stronę Harrego i zaczęła:
- Przepraszam, koleżanka zwykle nie miewa tego typu zachowań.
Wiedziałam, że muszę to skończyć, ale jego oczy wciąż się we mnie wpatrywały. Wiercił dziurę w moich tęczówkach, jego wzrok parzył. Przyjemnie parzył... Moje ciało staje na szczycie, kiedy na jego twarzy rozpościera się uśmiech. Nogi momentalnie odmówiły mi posłuszeństwa i zastygły w miejscu. Zamrugałam wielokrotnie, próbując wybudzić się z hipnozy, której sprawcą był Harry Styles. Znajomy „nieznajomy” , znajome loki, znajome oczy. Zielone oczy.

Czy człowiek może znaleźć się w bardziej kompromitującej sytuacji, w której znalazłam się ja? Oczywiście, że nie. Stałam oniemiała z lekką rozchyloną buzią i wpatrywałam się w chłopaka, którego ujrzałam pierwszy raz. On był przede mną. Idealny, bez skazy... Próbowałam znaleźć jakąś skazę na jego twarzy , która spowodowałaby moją niechęć, lecz niczego podobnego nie mogłam się dopatrzeć. Obok mnie stała Lily, podobnie zawstydzona jak ja.
Mia , prawda ? - odzywa się Harry, a jego twarz rozświetla się uśmiechem, odsłaniając idealnie równe i białe zęby.
Stoję jak słup soli, próbując uwolnić się od jego wzroku, a Lily znów daje o sobie znać, chrząkając znacząco. Przypomniałam sobie jak bardzo nie lubi, jak się ją ignoruje i odezwałam się:
- Kurcze, przepraszam. Lily, to Harry. Harry , to jest Lily – gestykuluję wskazując na przyjaciółkę i zielonookiego chłopaka. Harry na chwilę przeniósł wzrok na Lily , kiwnął głową , ale zaraz potem znów zwrócił się w moją stronę. Muszę przyznać, że przez chwilę, kiedy straciłam kontakt z tęczówkami chłopaka poczułam chłód i bezsilność.
- Mam do Ciebie prośbę. Mógłbym pożyczyć od ciebie Tristana i Izoldę? Muszę nadrobić trochę zaległości, a naprawdę nie mam dzisiaj możliwości iść do księgarnii.
Sięgam do plecaka i wyjmuję z niego lekko zniszczoną książkę. Chwyciłam ją koniuszkami palców i podałam Harremu. Część mnie pragnęła, aby jego dłoń przypadkowo musnęła moją, ale natychmiastowo odrzuciłam od siebie tą myśl.
- Dzięki, do jutra! - rzucił na odchodne zaraz po tym jak położył książkę na tylne siedzenie i kiwnął głową na pożegnanie.
- Rany! Co to miało być? Kiedy mówiłam o tych dreszczach, nie miałam tego dosłownie na myśli!
- Niedobrze mi. - powiedziałam słabym głosem, a zaraz potem moje ciało bezwiednie opadło na mokrą powierzchnię szkolnego parkingu. Ostatnie co zdołałam usłyszeć, to krzyk Lily wołającą o pomoc. A zaraz potem moją głowę opętała Zieleń.

          ~~~
    [[- Chodźmy – ponaglił Harry. Czułam jego chłodny dotyk przez koszulę. Tu także było ciemno, pełno lilii, drzewek pomarańczowych i rzadkich czerwonych orchidei. Ćma trzepotała się pod szklanym sufitem, jakby księżyc był świecą płonącą nad naszymi głowami. Harry nie powiedział ani słowa ani nie odsunął się ode mnie. Zamiast tego pochylił głowę, ustami dotykając skóry za moim uchem i przesuwając ją dalej, wzdłuż szyi. Odchyliłam głowę do tyłu. Podświadomie czekałam na jego usta i język. W końcu to ja odwróciłam się lekko i delikatnie ugryzłam go w płatek ucha. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Nie byłam w stanie myśleć. Zrobiło mi się gorąco i przechodziły mnie dreszcze. Jaśmin kwitnący nocą pachniał odurzająco. Gdybym zamknęła oczy, mogłabym udawać, że jesteśmy w jakimś egzotycznym miejscu. Objęłam Harrego za szyję, kiedy światła rozbłysły krótko, po czym zgasły. Zamarliśmy. ]]
    ~~~

    Obudziłam się w pomieszczeniu pielęgniarki szkolnej. Wspięłam się gwałtownie na łokcie, ale zaraz tego pożałowałam. Ostry ból przeszył moje skronie. Złapałam się za nie przyciskając je jednocześnie, aby zmniejszyć odczucie nie komfortu. Zacisnęłam oczy i przeklęłam niewyraźnie pod nosem.
    Jak się czujesz, złotko ? - przeniosłam spojrzenie w kierunku pielęgniarki siedzącej na krześle tuż obok kozetki, na której leżałam. - Narobiłaś nam niezłego strachu.
Zbliżyła się do mnie, aby mnie osłuchać i stwierdziła:
Coś musiało ci bardzo podnieść ciśnienie.
W tym momencie pomyślałam o dzisiejszym incydencie. Na moje nieszczęście to nie był zwykły sen i musiałam stawić czoła rzeczywistości, która najwidoczniej ze mną igrała. Drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły, wpuszczając do środka odgłos harmidru szkolnego, na który natykałam się codziennie.
- Panno Snow , proszę trochę spokojniej. - powiedziała surowym głosem pielęgniarka, zapisując jednocześnie wyniki do mojej karty zdrowia.
- Przyniosłam rzeczy Mii. Tak jak pani kazała. - rzekła i spojrzała na mnie wzrokiem wyrażającym współczucie. - Jak się czujesz ?
- Już lepiej. - odrzekłam szybko i rozświetliłam moją twarz uśmiechem.
- W takim razie może pani już iść, pani Collins. - powiedziała niewyraźnie pani Gabe.
- Dziękuję, do widzenia! - napomknęłam na odchodne i ruszyłam wraz z Lily w stronę drzwi wyjściowych.
     15:53 . Szlag by to. 

Oto i jest następny :) MK. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy