KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA
Podczas lunchu
wszyscy rozmawiają już wyłącznie o Harrym. Widziałaś tego
nowego, Harrego? Jest boski. - I tak seksowny. Muszę zaprosić go na
Bal Jesienny. - Nawet go jeszcze nie znasz. - Nie martw się, poznam.
- Ja cię nie mogę!
Widziałaś tego nowego? - Lily usiadła obok mnie, patrząc zza
przydługiej grzywki, której końce niemal dotykały jej koniuszka
nosa.
- Błagam, ty też? -
Potrząsnęłam głową i wgryzam się zielone jabłko, które
zamówiłam razem z kremówką i sokiem pomarańczowym.
- Na pewno byś tak
nie mówiła, gdybyś chociaż raz na niego spojrzała –
odpowiada, wyjmując z torby jedną truskawkową muffinkę . - Harry
jest zabójczo przystojny, wprost nieziemski. Musisz go zobaczyć!
Wpatrywałam
się bezczynnie w stół. Może po prostu powinnam skłamać? Robi
taką aferę, że to prawdopodobnie jedyne wyjście. Tyle, że nie
potrafię. Nigdy nie byłam osobą skorą do kłamstwa. Czym prędzej
oszustwo wychodziło na jaw, a ja ponosiłam odpowiednie
konsekwencje. Nie umiem jej okłamać, jest moją przyjaciółką.
Zresztą jedyną.
- Siedziałam obok
niego na angielskim. - odezwałam się w końcu cichym głosem. -
Musieliśmy skorzystać z jednej książki. Ale...ale nie zwróciłam
zbytniej uwagi na jego osobę.
Zobaczyłam gniewne
spojrzenie Lily – Po prostu nie przyjrzałam mu się dobrze.
- M u s i e l i ś
m y ? - Lily zakłada sobie kosmyk włosa za ucho, patrząc
dokładnie na wariatkę, która wypowiedziała te słowa. - Rany, Mia . To naprawdę musiało być drastyczne przeżycie, bardzo
cierpiałaś? Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, dziewczyno!
Taki chłopak tylko na wyciągnięcie ręki.
- Kurcze! On tam
jest, dokładnie obok nas . - zaczęła krzyczeć Lily, kiedy
wyszłyśmy ze szkoły i skierowałyśmy się w stronę przystanku
autobusowego. Z wywiadu przyjaciółki, byłam pewna, że Harry
znajduje się na końcu parkingu, tuż obok swojego samochodu. - Zrób coś dla mnie, odwróć się i popatrz na niego, a potem
spojrzysz w moje oczy i powiesz, że nie powoduje on u ciebie
dreszczy ani zawrotów głowy.
Lily zaczęła
ciągnąć mnie za ramię, widząc, że nie mam zamiaru jej ulec.
Jęknęłam z irytacji i niezadowolenia. Zrobiłam to. Przecież nie
mogę unikać go do końca życia. Wzdychnęłam głośno i
podniosłam głowę . Ale to co ujrzałam zaparło mi dech w
piersiach, niemal pozbawiło przytomności i rozsądnego myślenia.
I chociaż Lily zaczęła do mnie machać, klaskać i robić różne
dziwne rzeczy,aby odwrócić moja uwagę – na marne. Oczywiście,
że chciałabym przestać wpatrywać się w 'nowego' , bo zachowuję
się jak ostatnia idiotka , ale najzwyczajniej w świecie nie
potrafię. I nie chodzi o to, że jest niezaprzeczalnie przystojny,
a jego lśniące, brązowe loki opadają na nieskazitelną twarz,
otaczając idealnie wyrzeźbione kości policzkowe... Chodzi o to,
że kiedy podnosi wzrok i patrzy na mnie, widzę, że jego
szmaragdowe oczy są głębokie, iskrzące się i znajome. I te
usta! Wydatne o idealnym kształcie ich linii. I ciało przyodziane
w czerń.
- Mia? Haloo! Obudź
się. - Lily odwróciła się zmieszana w stronę Harrego i zaczęła:
- Przepraszam,
koleżanka zwykle nie miewa tego typu zachowań.
Wiedziałam, że
muszę to skończyć, ale jego oczy wciąż się we mnie wpatrywały.
Wiercił dziurę w moich tęczówkach, jego wzrok parzył.
Przyjemnie parzył... Moje ciało staje na szczycie, kiedy na jego
twarzy rozpościera się uśmiech. Nogi momentalnie odmówiły mi
posłuszeństwa i zastygły w miejscu. Zamrugałam wielokrotnie,
próbując wybudzić się z hipnozy, której sprawcą był Harry
Styles. Znajomy „nieznajomy” , znajome loki, znajome oczy.
Zielone oczy.
Czy człowiek może
znaleźć się w bardziej kompromitującej sytuacji, w której
znalazłam się ja? Oczywiście, że nie. Stałam oniemiała z lekką
rozchyloną buzią i wpatrywałam się w chłopaka, którego ujrzałam
pierwszy raz. On był przede mną. Idealny, bez skazy...
Próbowałam znaleźć jakąś skazę na jego twarzy , która
spowodowałaby moją niechęć, lecz niczego podobnego nie mogłam
się dopatrzeć. Obok mnie stała Lily, podobnie zawstydzona jak ja.
- Mia , prawda ? -
odzywa się Harry, a jego twarz rozświetla się uśmiechem,
odsłaniając idealnie równe i białe zęby.
Stoję jak słup
soli, próbując uwolnić się od jego wzroku, a Lily znów daje o
sobie znać, chrząkając znacząco. Przypomniałam sobie jak bardzo
nie lubi, jak się ją ignoruje i odezwałam się:
- Kurcze,
przepraszam. Lily, to Harry. Harry , to jest Lily – gestykuluję
wskazując na przyjaciółkę i zielonookiego chłopaka. Harry na
chwilę przeniósł wzrok na Lily , kiwnął głową , ale zaraz
potem znów zwrócił się w moją stronę. Muszę przyznać, że
przez chwilę, kiedy straciłam kontakt z tęczówkami chłopaka
poczułam chłód i bezsilność.
- Mam do Ciebie
prośbę. Mógłbym pożyczyć od ciebie Tristana i Izoldę? Muszę
nadrobić trochę zaległości, a naprawdę nie mam dzisiaj
możliwości iść do księgarnii.
Sięgam do plecaka
i wyjmuję z niego lekko zniszczoną książkę. Chwyciłam ją
koniuszkami palców i podałam Harremu. Część mnie pragnęła,
aby jego dłoń przypadkowo musnęła moją, ale natychmiastowo
odrzuciłam od siebie tą myśl.
- Dzięki, do jutra!
- rzucił na odchodne zaraz po tym jak położył książkę na
tylne siedzenie i kiwnął głową na pożegnanie.
- Rany! Co to miało
być? Kiedy mówiłam o tych dreszczach, nie miałam tego dosłownie
na myśli!
- Niedobrze mi. -
powiedziałam słabym głosem, a zaraz potem moje ciało bezwiednie
opadło na mokrą powierzchnię szkolnego parkingu. Ostatnie co
zdołałam usłyszeć, to krzyk Lily wołającą o pomoc. A zaraz
potem moją głowę opętała Zieleń.
~~~
[[- Chodźmy –
ponaglił Harry. Czułam jego chłodny dotyk przez koszulę. Tu
także było ciemno, pełno lilii, drzewek pomarańczowych i
rzadkich czerwonych orchidei. Ćma trzepotała się pod szklanym
sufitem, jakby księżyc był świecą płonącą nad naszymi
głowami. Harry nie powiedział ani słowa ani nie odsunął się
ode mnie. Zamiast tego pochylił głowę, ustami dotykając skóry
za moim uchem i przesuwając ją dalej, wzdłuż szyi. Odchyliłam
głowę do tyłu. Podświadomie czekałam na jego usta i język. W
końcu to ja odwróciłam się lekko i delikatnie ugryzłam go w
płatek ucha. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Nie byłam w
stanie myśleć. Zrobiło mi się gorąco i przechodziły mnie
dreszcze. Jaśmin kwitnący nocą pachniał odurzająco. Gdybym
zamknęła oczy, mogłabym udawać, że jesteśmy w jakimś
egzotycznym miejscu. Objęłam Harrego za szyję, kiedy światła
rozbłysły krótko, po czym zgasły. Zamarliśmy. ]]
~~~
Obudziłam
się w pomieszczeniu pielęgniarki szkolnej. Wspięłam się
gwałtownie na łokcie, ale zaraz tego pożałowałam. Ostry ból
przeszył moje skronie. Złapałam się za nie przyciskając je
jednocześnie, aby zmniejszyć odczucie nie komfortu. Zacisnęłam
oczy i przeklęłam niewyraźnie pod nosem.
- Jak
się czujesz, złotko ? - przeniosłam
spojrzenie w kierunku pielęgniarki siedzącej na krześle tuż obok
kozetki, na której leżałam. - Narobiłaś nam niezłego strachu.
Zbliżyła
się do mnie, aby mnie osłuchać i stwierdziła:
- Coś
musiało ci bardzo podnieść ciśnienie.
W
tym momencie pomyślałam o dzisiejszym incydencie. Na moje
nieszczęście to nie był zwykły sen i musiałam stawić czoła
rzeczywistości, która najwidoczniej ze mną igrała. Drzwi od
pokoju gwałtownie się otworzyły, wpuszczając do środka odgłos
harmidru szkolnego, na który natykałam się codziennie.
- Panno
Snow , proszę trochę spokojniej. - powiedziała surowym głosem
pielęgniarka, zapisując jednocześnie wyniki do mojej karty
zdrowia.
- Przyniosłam
rzeczy Mii. Tak jak pani kazała. - rzekła i spojrzała na mnie
wzrokiem wyrażającym współczucie. - Jak się czujesz ?
- Już
lepiej. - odrzekłam szybko i rozświetliłam moją twarz uśmiechem.
- W takim razie może pani już iść, pani Collins. - powiedziała
niewyraźnie pani Gabe.
- Dziękuję,
do widzenia! - napomknęłam na odchodne i ruszyłam wraz z Lily w
stronę drzwi wyjściowych.
15:53
. Szlag by to.
Oto i jest następny :) MK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz