KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA
MIŁEGO CZYTANIA!
Troska
mojej mamy czasami przerastała wszystko. Podążała po mieszkaniu
z kąta w kąt wyszukując nowe rzeczy, które na pewno przydałyby
mi się na uniwersytecie. Przewracałam oczami na jej kolejne
pomysły, a ona grymasiła, gdy stanowczo odmawiałam ich zabrania.
- Musisz
to wziąć! - kłóciła się ze mną taszcząc za sobą komplet
pościeli. Jeśli zgodziłabym się na jej namowy mój pokój w
akademiku wyglądałby jak garaż czy podobna graciarnia. Kiwnęłam
głową, nie przystając na prośbę.
- Mamo,
tam wszystko będzie. Dlaczego mam zabierać rzeczy, które wcale mi
się nie przydadzą? - zapytałam już lekko podirytowana.
Rodzicielka zawstydziła się i podrapała ręką kark.
- Ja...nie
wiem. Po prostu się martwię, chcę, żebyś czuła się tam
dobrze.
Wstałam
z kanapy w salonie i skierowałam się w stronę mamy. Kobieta stała
tyłem do mnie, przeszukując dużą, drewnianą szafę. Złapałam
za jej ramię i odwróciłam ją tak, że stanęłyśmy twarzą w
twarz.
- Mamo,
mam dziewiętnaście lat, idę na college. Muszę nauczyć radzić
sobie sama. - przyciągnęłam ją do siebie i przytuliłam. Objęła
mnie mocno, tak jakby nie chciała, żebym jej uciekła.
-Już
czas.
Droga
do Cambridge, oddalonego o 50 mil od Londynu, okropnie się dłużyła.
W moich uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała
się delikatna melodia I See
Fire
Ed'a Sheeran'a. Gęsia skórka wzmogła się, gdy drzwi autobusu
otworzyły się wpuszczając do rozgrzanego autobusu zimne podmuchy
wiatru. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że ludzie,
którzy jeszcze przed chwilą zajmowali swoje miejsce, teraz
kierowali się w stronę wyjścia. Wyjrzałam przez lekko już
zabrudzone okno. Moim oczom ukazał się potężny gmach budynku
uniwersytetu. Wstałam z miejsca i wyszłam z autobusu, żegnając
się uprzejmie z kierowcą. Opatuliłam się apaszką i skierowałam
się w stronę budynku akademika. Torba, którą za sobą ciągnęłam,
teraz wydawała się o wiele cięższa. Przystanęłam przed
wysokimi schodami zastanawiając się jednocześnie w jaki sposób
zaniosę ją do środka. Moje próby uniesienia torby na nic się
nie zdały, a przyprawiły mnie o ból nadgarstka.
- Może ci pomóc?
Odwróciłam się
gwałtownie słysząc zachrypnięty głos. O barierkę opierał się
chłopak o brązowych włosach, ubrany w czarną bluzkę i takiego
samego koloru spodnie. Był szczupły, ale nie chudy, wyróżniała
go dobrze zbudowana postura. Jego ręce spoczywały w tylnich
kieszeniach spodni, a na twarzy widniał delikatny uśmiech. Chłopak
oderwał wzrok od mojej sylwetki i skierował go na przedmiot
znajdujący się obok mnie. Postąpiłam podobnie jak chłopak i
spojrzałam na moją rozepchaną walizkę.
- Jeśli byłbyś taki miły.
- rzekłam ciepłym głosem uśmiechając się uprzejmie. Chłopak
oderwał się od barierki i podążył w moja stronę. Wyciągnął
dłoń chwytając rączkę torby i podniósł ją, nie mając z tym
żadnych kłopotów.
- Pierwszy rok? - zapytał
nieznajomy, kiedy przekroczyliśmy próg akademika. Spojrzałam na
jego twarz. Spoglądał na mnie, przybierając poważną minę.
Kiwnęłam głową.
- Tak. - nie dłużej jak
kilkanaście sekund później staliśmy przed drzwiami pokoju numer
23 . Chłopak przekazał mi walizkę i uśmiechnął się uprzejmie.
Podziękowałam mu i chwyciłam klamkę drzwi, aby je otworzyć.
Zanim skryłam się w cieniu pokoju usłyszałam głos:
- Witamy w Cambridge.
Ściany pokoju miały
kolor ciemnego beżu. Po przeciwnych jego stronach znajdowały się
dwa łóżka. Spojrzałam na te, które znajdowało się tuż pod
dużym oknem, przez które można było zauważyć zapierający dech
w piersiach widok na rzekę Cam. Swoje ubrania przełożyłam do
średniej wielkości komody, a rzeczy, które nie znalazły swojego
miejsca w nowym pokoju zamknęłam w walizce i schowałam ją pod
łóżko. Opadłam bezwiednie na świeżą i miękką pościel i
wtuliłam twarz w poduszkę, która wydawała się teraz idealnym
towarzyszem. Z błogostanu wyrwał mnie głos dochodzący z
radiowęzła, który zamocowany był w jednym z kątów na suficie.
- Uwaga, uwaga, uwaga.
Kolacja została przeniesiona na godzinę 20. Przepraszamy za
komplikacje.
Momentalnie
mój wzrok podążył na zegarek spoczywający na szafce obok łóżka.
Wskazywał godzinę parę minut po dziewiętnastej. Odetchnęłam z
ulgą, że mam czas, aby chwilę odpocząć i odświeżyć się.
Chwyciłam na kosmetyczkę leżącą na komodzie i wyszłam z pokoju
z zamiarem poszukiwania łazienek. Chodząc po akademiku minęłam
drzwi kuchni i stołówki, ale moim oczom nie ukazały się drzwi,
których w tej chwili potrzebowałam.
- Musisz się cofnąć.
Pomieszczenie po prawej stronie. - mój wzrok spoczął na drobnej
posturze dziewczynie. Włosy jej były w kolorze ciemnego blondu,
które związane miała w niedbały kłos. Uśmiechnęła się
serdecznie i zbliżyła się do mnie.
- Jestem Gemma. - wyciągnęła
dłoń w moim kierunku, a ja delikatnie ją uścisnęłam. Zdałam
sobie sprawę, że nie przedstawiłam się, więc rzekłam:
- Nelia – mój cichy głos
odbił się echem. Spojrzała na mnie zaskoczona, a ja uniosłam
brwi nie wiedząc o co chodzi.
- Twoje imię,
jest...niespotykane. - wyjaśniła lekko się jąkając. Zawstydzona
odwróciła wzrok i zaczęła bawić się końcówkami swoich
włosów. Nie wiedząc co odpowiedzieć, uśmiechnęłam się tylko.
- Przepraszam, ale muszę już
iść. - powiedziałam i wskazałam gestem dłoni na drzwi łazienki.
Ona pokiwała głową i rzekła ciepło:
- Do zobaczenia później!
Po kilku minut znalazłam
się już w pokoju. Położyłam się na łóżku zamknęłam
oczy, aby choć na chwilę pozwolić im odpocząć. Godzina
dwudziesta minęła, a ja nadal nie ruszyłam się z miejsca, czując
jakby moje ciało ważyło ponad sto kilogramów, a powieki stały
się niczym stalowe kurtyny.
Pojawił się kolejny rozdział :) Chciałam, aby były one dodawane tego samego dnia co na Wattpadzie, więc musiałam nadrobić! IF ONLY