KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA
Czasami po prostu
zastanawiam się czy przeznaczenie ma odgórną rolę w naszym życiu.
Czy jest to tak jak w filmie „ Oszukać przeznaczenie” , w którym
bohaterowie nie mają żadnego wpływu na wydarzenia, które spotkają
ich w przyszłości? A może to jest jedna wielka bujda. Może to co
nas zaskakuje, te zdarzenia, które splatają się z naszym losem to
nasza podświadomość? To pragnienia, które rozrywają nas
wewnętrznie. Choć nie wiedziałam co mnie czeka, miałam nadzieje,
że Fortuna pozwoli mi żyć pełnią życia. I mimo to, że po
części tak był zaplanowany mój los, czekało mnie mnóstwo
niespodzianek. Niekoniecznie przyjemnych.
- Disneyland? -
Wysiadłam ze swojego auta i patrzę na Lily z niedowierzaniem. Ze
wszystkich miejsc na świecie, w których mogłyśmy się znaleźć,
o tym akurat nie pomyślałam.
- Słyszałam, że to
najszczęśliwsze miejsce na ziemi – śmieje się Lily. - Byłaś
tu już? - Kręcę głową. - To dobrze , w takim razie zostanę
twoją przewodniczką. Nie uważasz, że nam się należy?
Wzięłam ją pod
rękę a ona poprowadziła nas przez bramę. W oczy rzucają mi się
kolorowe maskotki, dzieci biegające w około, wymachujące
balonami z podobieństwem bohaterów z bajek. Ich uśmiech na twarzy
mówi sam za siebie. Najprawdopodobniej jest to ich najlepszy dzień
w życiu.
- Byłam tu już parę
razy – zaczyna Lily, której słowa przywołały mnie do
rzeczywistości.
- Czekaj... Czy mi
się wydaje , czy przeprowadziłaś się tutaj parę miesięcy temu?
- Bo tak jest. Ale
przecież to nie znaczy, że nie mogłam być w Disneylandzie –
odpowiada, ciągnąc mnie w stronę Nawiedzonego Domu. Po
Nawiedzonym Domu idziemy na przejażdżkę pirackim statkiem, a
potem Lily pyta mnie
- Twoje ulubione
miejsce?
- Hm, statek –
waham się. - Chyba.
Lily patrzy na mnie
pytająco.
- No dobra, i tu, i
tu było fajnie – wzruszam ramionami – Ale w Piratach z Karaibów
grał Johny Depp, więc statek od razu ma fory, prawda?
- Tak, masz rację.
Chociaż uważam, że Orlando jest przystojniejszy. - zaśmiała się
dźwięcznie, a ja przyłączyłam się do niej.
Przez ostatnie
tygodnie naprawdę zżyłam się z Lily. Na początku znajomości
nie mogłyśmy odnaleźć wspólnego języka, ale to tylko i
wyłącznie moja wina. Nigdy nie byłam osobą zbytnio otwartą i
gadatliwą. Zawsze przypuszczałam, że ludzie typu Lily nie mogą
zainteresować się kimś takim jak ja. W okresie dość trudnym dla
mnie, czyli zapoznaniem z nową szkołą, nowymi ludźmi ,
otoczeniem , ona była przy mnie. Często powtarzała Po
prostu bądź sobą, a wszyscy cię pokochają.
Zaraża swoją energią i duchem życia sprawiając, że szare i
rutynowe dni nabierają kolorów.
Powtórzyłyśmy
jeszcze całą zabawę, a potem wracamy jeszcze do Nawiedzonego
Domu. Kiedy docieramy do jednej z ostatnich części, a do wagonika
wpadają duchy, prawie spodziewam się czegoś naprawdę strasznego.
Ale zamiast tego pojawia się tylko jakiś duch z kreskówki, a ja
przypominam sobie, że nie jestem już tą dziewięciolatką, której
tętno natychmiastowo wzrastało, gdy tylko na jej drodze spotkała
kiczowatego ducha wyciętego z kartonu, który wisiał nad drzwiami
wejściowymi jej domu w Halloween.
Retrospekcja
Wesoła
dziewięciolatka przeskakiwała z nogi na nogę nad strugami kałuży,
które tego dnia obejmowały większą część ulicy.
- Mamo, tato
idziemy? - krzyknęła radosnym głosem.
- Jej rodzice z
uśmiechem na twarzy wyszli z domu, który przyozdobiony był w
dekoracje halloweenowe. Nad drzwiami wejściowymi pod wpływem
delikatnych podmuchów wiatru powiewała kartonowa sylwetka ducha,
która dla dziewczynki o imieniu Mia wydawała się bardzo
realistyczna. Małżeństwo złapało córkę za ręce i udali się
na poszukiwanie słodyczy , ogłaszając typowe Cukierek
albo psikus.
- Mamo, mamo
zobacz! Mam już prawie cały kubełek! - krzyczała dziewczynka,
która wybiegła z domu państwa Donavan.
- Tak, jesteś w
tym bardzo dobra – odrzekł jej tata, na co Alex wskoczyła mu na
ramiona.
Koniec
retrospekcji
- Wracajmy
już.
No
dalej, szybciej –
popędzałam autobus, który spóźnił się dobre dziesięć minut.
Zniecierpliwiona przenosiłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
Zaciągnęłam się głęboko powietrzem, aby rozluźnić gniew
pałaszujący moje ciało, ale od razu tego pożałowałam. Do moich
nozdrzy dostał się zapach dymu papierosowego, który drażnił jego
wnętrze. Zasłoniłam ręką część twarzy, przeczekując
rozejście się zapachu po pojeździe. Do uszu wsadziłam słuchawki
i włączyłam moją playlistę, a na głowę założyłam kaptur.
Głośna muzyka początkowo podrażniała moje bębenki, ale z
biegiem czasu moje podejście do twórczości Sida Viciousa* przeszło
od irytującego do neutralnego. Odetchnęłam z ulgą , kiedy
ujrzałam budynek mojej szkoły dokładnie dwie minuty przed
dzwonkiem. Opuściłam autobus i szybkim krokiem podążyłam w
stronę klasy pana Silla , nauczyciela od angielskiego. Idę na swoje
miejsce z tyłu klasy, omijając torbę, którą Katy Missy postawiła
na środku przejścia , tuż na mojej drodze, i zignorowałam jej
zwyczajowe obelgi Ofiara,
które mamrocze pod nosem. Usiadłam , wyjęłam z plecaka
podręcznik, zeszyt i długopis , i ponownie wkładam słuchawki w
swoje miejsce. Położyłam torbę na wolnym miejscu obok i czekam na
pana Silla. Nauczyciel od angielskiego zawsze się spóźnia, może
dlatego, że ma problemy z alkoholem i tuż po zajęciach, za
budynkiem sklepiku szkolnego popija z srebrnej piersiówki, a robi to
dlatego jego żona ciągle na niego wrzeszczy, syn go nienawidzi, a
on sam ma dość swojego życia. Zamykam oczy i czekam, pałaszując
palcami w kieszeniach, w których znajduje się opakowanie gum do
żucia i bilet dzisiejszego przejazdu autobusem.
Chwilę
przed tym, zanim do klasy wchodzi pan Sill, zdejmuję kaptur,
wyłączam muzykę i zaczynam udawać, że przeglądam podręcznik.
Nie podnoszę wzroku, kiedy nauczyciel oznajmia:
- Moi
drodzy, to jest Harry Styles. Właśnie przeniósł się tutaj z
Holmes Chapel. Harry, proszę zajmij miejsce z tyłu , obok Mii.
Dopóki nie zakupisz podręcznika będziesz korzystał z jej
egzemplarza.
Harry
jest boski. Wiem to, choć nawet nie podnoszę wzroku, bo kto by nie
znał międzynarodowej gwiazdy muzyki. Ludzie zaczynają szeptać
między sobą, lecz efekt zatajenia ich zdania o nowo przybyłym
uczniu nie przynosi rezultatu. Ludzie są bezwstydni i nie liczą
się z prywatnością innych, takie jest moje zdanie. Kiedy
przechodzi tuż obok mnie, udaję, że zagłębiłam się w treść
lektury.
- Cześć.
- Harry siada na krześle obok, przesuwając przy okazji mój
plecak, który z prawie głuchym odgłosem kładzie przy naszej
ławce. Kiwam głową, nadal nie ośmielając się podnieść wzorku
wyżej niż do jego zadbanych butów. Pan Sill prosi, abyśmy
otworzyli podręcznik na stronie 93, co sprawia, że Harry przybliża
się do mnie, tak, że poczułam jego zimny oddech na szyi i pyta:
- Mogę
zerknąć?
Milczę,
z obawy przed jego bliskością. Zdobywam się na przesunięcie
książki na środek ławki. Ale wtedy on zmniejsza przestrzeń
między nami, przysuwając krzesło bliżej mojego, a ja umykam na
krawędź siedzenia i zasłaniam twarz ciemnobrązowymi puklami
włosów. Na co on śmieje się cicho.
Śmieje
*
angielski
muzyk, najbardziej znany w latach 1977-1978
jako
basista
punk rockowego zespołu Sex Pistols
Postaram się
dodawać rozdziały jak najczęściej, ale naprawdę mam dużo na
głowie. Pierwsza liceum daje popalić. Mam nadzieje, że się podoba
:) Pozdrawiam Wasza MK .