KOMENTARZ=MOCNA ZACHĘTA DO DALSZEGO PISANIA
Długo zastanawiałam się
nad sensem istnienia. Wyobraź sobie, że jutro umierasz. Co robisz? Czy wykorzystujesz ten dzień
w jak najlepszy sposób, czy może zamykasz się w pokoju na cztery
spusty i rozpaczasz nad niesprawiedliwością losu? Jedno jest
pewne...W jednej chwili zyskujemy nieograniczoną odwagę. Strach i
przerażenie odsuwamy na boczny plan, i pragniemy zrobić lub
powiedzieć to, czego nie byliśmy w stanie dokonać z obawy przed
odrzuceniem. Żyjemy z dnia na dzień nie wiedząc co pokaże nam
jutro, więc to jest zasada podobieństwa sytuacji. Nie dajmy się
omamić strachowi, zdobądźmy się na odwagę, bo „ Kto ma odwagę,
wygrywa” ~ Coelho
Stałam przed stolikiem na
szkolnej stołówce trzymając w rękach tacę w jedzeniem. Oddech
nadal nie chciał zwolnić, a uderzenia serca znacznie się natężyły.
Moje dłonie drżały, a kosmyki grzywki wpełzły na czoło,
łaskocząc je delikatnie. W normalnej sytuacji drażniłoby mnie to
i od razu pospiesznie bym je poprawiła. Zamarłam. Wszyscy przy
stoliku stracili oddechy i pogrążeni we własnych myślach,
milczeli. Próbowałam zdobyć się na chociaż jedno spojrzenie lub
jedno słowo skierowane w jego stronę , lecz mój całkowity brak
odwagi dał o sobie znać.
- Nie musisz, naprawdę.
- po kilku sekundach, które wydawały się być wiecznością
odezwał się spokojnym głosem Niall. Spojrzałam w jego kierunku.
Blondyn opierał się o kolumnę stojącą tuż obok stolika i
pocierał ręką kark w geście zawstydzenia.
- Już znikam. - mój
głos wydawał się obniżyć o kilka tonów. Dopiero teraz poczułam
jak bardzo jestem spragniona. Mocniej zacisnęłam dłonie na tacy i
szybko się odwracając odeszłam od stolika, przy którym
zostawiłam szóstkę „przyjaciół”.
Gmerałam w swoich
rozmiękłych płatkach, w końcu upuściłam łyżkę na marmurowy
blat. Źle spałam, rozmyślając na wczorajszą sytuacją.
Odłożyłam miskę z niedojedzonymi płatkami do zlewu i wciąż
patrząc w nicość skierowałam się do pokoju. W pomieszczeniu
panował nieporządek. Kilka pustych paczek po chipsach, leżące
tuż obok łóżka, brudne szklanki i zużyte chusteczki higieniczne
od ciągłego wycierania załzawionych oczu. Parę znoszonych ubrań
wardało się na fotelu, a ulubione trampki nie leżały od pary,
jeden obok szafy, drugi zaś pod łóżkiem. Podeszłam do dużej
szafy i wyjęłam z niej wyciągnięty już szary sweter oraz
przetarte na kolanach jeansy. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Westchnęłam zirytowana, spodziewając się po drugiej stronie Lily.
Schodząc po schodach usłyszałam kolejne dźwięki : Ktoś nie
daje za wygraną... Gdy
wylądowałam na prawej nodze na ostatnim schodku, moją kostkę
przeszła długa, rozgrzana igła bólu. Krzyknęłam. Ostrożnie
próbowałam stanąć na prawej stopie – udało się, choć ból
był nie do zniesienia. Zdołałam pokuśtykać do wejścia i gdy
nacisnęłam klamkę ktoś z prędkością błyskawicy dostał się
do mieszkania.
- Mia?
- Chyba
musisz zabrać mnie do lekarza.
W
poczekali siedzieliśmy już ponad godzinę, a kolejka jakby się nie
zmniejszała. Niall chodził zdenerwowany mrucząc coś pod nosem.
- Spokojnie,
to tylko kostka. - powiedziałam po raz drugi spokojnym i znudzonym
głosem. Ból trochę zelżał, lecz nadal czułam impulsowe kłucie.
Noga lekko mi spuchła i zaczerwieniała. Pochyliłam się,
wyciągnęłam rękę z zamiarem uchwycenia ramienia Nialla. Chłopak
poczując mój dotyk zatrzymał się i spojrzał mi w oczy. - To
tylko kostka. Nie wiem czym się przejmujesz.
- Gdybym
nie dzwonił jak najęty , ty nie musiałabyś zbiegać po tych
cholernych schodach. - rzekł zdenerwowany na samego siebie. -
Chłopaki mi zabiją...
Z
gabinetu lekarskiego wyłoniła się pielęgniarka ubrana w
jasnoróżowy kitel, aby przeczytać następnego pacjenta.
- Collins
?
Niall
zerwał się i krzycząc To ona założył
moją rękę na jego barki, a sam położył dłoń na mojej talii.
Pielęgniarka wycofała się, chowając w pomieszczeniu gabinetu, a
ja kuśtykając na jednej nodze dotarłam do drzwi. Gabinet był
chłodny. Ściany koloru białego z porozwieszanymi plakatami o
odporności, brak roślinności, a na środku pomieszczenia stało
biurko, przy którym siedział mężczyzna z siwymi włosami i brodą.
- Witam.
Co pani dolega?
- Gdy
schodziłam po schodach poczułam straszny ból w kostce.
Lekarz
wstał z czarnego fotela i skierował się w moją stronę. Chwycił
moją nogę, na co skrzywiłam się odrobinę. Mężczyzna po paru
chwilach wrócił na swoje miejsce i zaczął pisać niezgrabnym
pismem w mojej karcie zdrowia.
- To
skręcenie kostki. Niestety musimy to unieruchomić. - na słowa
doktora westchnęłam z niezadowolenia. Lepiej być nie
mogło...
Wokół mnie kłębiła
się czarna, mokra nicość, przez którą nie przebijał się żaden
promień słońca. Z pomocą nie przybyła mi też grawitacja,
wyczuwalna podczas lotu, tutaj, straciła swoją ważność bytu. Nie
opadałam na niewidoczne dno, topiłam się...lecz nie tonęłam.
Prąd wody szarpał mną niczym szmacianą lalką. Walczyłam.
Próbowałam zatrzymać powietrze w płucach, próbowałam nie
otworzyć ust pozbywając się resztek potrzebnego mi tlenu.
- Mia !
Podniosłam
się gwałtownie na łóżku. Moje ciało pokrywała warstwa potu, a
oddech stał się nierównomierny. Aluzja snu zawsze się spełniała.
Sen był zawsze taki sam, w kółko i w kółko słyszałam ten sam
głos, tak bardzo znany, jednocześnie tak odległy. Ból mojej
kostki spotęgował się. Kilka następnych godzin po założeniu
gipsu było męczarnią. W pokoju panowały egipskie ciemności, więc
po omacku wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej i wyciągnęłam
z niej kilka tabletek przeciwbólowych. Szybko je połknęłam i
przyssałam się do szklanki, opróżniając ją jednym haustem.
Woda, która stała tam całą noc, nie smakowała najlepiej, ale
było mi wszystko jedno. Ułożyłam się ponownie na łóżku i
wpatrując się w sufit o kolorze kości słoniowej, zasnęłam.
~~
Powróciłam.
Ostatnio często wchodziłam na tego bloga i dostałam strasznych
wyrzutów sumienia. Oczywiście z tego powodu, że nie doprowadziłam
tego opowiadania do końca. Mam kilka nowych pomysłów, ale
strasznie nie uporządkowanych, więc postaram się je jakoś
poukładać. Rozdział po jakimś czasie, wiem, że strasznie nudy.
Postaram się to rozkręcić. I oczywiście brakuje tu trochę tych
wydarzeń z wątkiem miłosnym , już wkrótce ! ♥ Przepraszam za
zawieszenie i zapraszam do czytania dalszej części ;) MK .